UWAGA! Nie jestem zwolenniczką wysyłania niekompletnych rozdziałów, ale w tym wypadku muszę Wam, Czytelnikom, jakoś dać znać, że ten blog nie jest opuszczony ani zawieszony, a prace nad rozdziałem wciąż trwają! I tak jak Walker pyta "czemu", ja też jestem winna Wam odpowiedzi. Muszę być z Wami szczera - przez wiele miesięcy nie miałam w ogóle ochoty na napisanie czegokolwiek na bloga. Zrobiłam też sobie małą przerwę od komentowania, ale teraz zamierzam nadrobić wszystkie zaległości. Jeszcze raz błagam o wybaczenie za tą karygodną przerwę.
— Powinieneś
odpocząć — stwierdziła Warieńka pewnego dnia, sadowiąc się wygodniej na
twardym, drewnianym krześle w biurze Walkera. Mężczyzna obrzucił ją jedynie
chłodnym spojrzeniem. Rosjanka obserwowała, jak jego silna, opalona dłoń
wędruje ku butelce z wódką. — i przestać pić.
Światło dnia
powoli sączyło się przez szpary w brązowej, starej żaluzji; wszystko w
gabinecie detektywa było stare i stonowane, jak w wielu detektywistycznych
powieściach. Począwszy od zagraconego, dębowego biurka na solidnych, prostych
nogach, poprzez ściany w apetycznym kolorze, przywodzącym na myśl kawę z
mlekiem o poranku, na samym Walkerze kończąc – nadgryzione zębem czasu, szare i
posępne. Kobieta zerknęła krytycznym okiem na barczystego detektywa. Można
powiedzieć – kawał chłopa. Miał nieco przerzedzone, przyprószone siwizną włosy,
ale Warwara z łatwością mogła sobie wyobrazić go jako młodego chłopaka o
ciemnych, bujnych lokach, uśmiechniętego zawadiacko, o przystojnym,
nienaznaczonym zmarszczkami licu. Kiedyś z pewnością musiał taki być – wesoły,
ciekawy świata. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać, czy to wojna go tak
zmieniła, czy ludzie. A może i jedno, i drugie? Może to znój walki sprawił, że
teraz jego niebieskie, głęboko osadzone oczy, tak blade, że tęczówka niemal
zlewała się z białkiem, spoglądały na nią z irytacją, nieco znużone? Może
zawdzięcza nieogoloną brodę człowiekowi… może kobiecie?
— Nie jest
pani moją matką, córką, nawet nie kobietą — fuknął, jak na złość Warieńce
nalewając sobie alkoholu do kieliszka. — Gdy pani stanie się dla mnie kimś
więcej niż klientką, łaskawie panią powiadomię i wtedy z przyjemnością wdam się
w pogawędkę o używkach.
Trzydziestolatka
zacmokała z dezaprobatą, powstrzymując uśmiech, cisnący się jej na usta.
Zastukała obcasem w ciężką, drewnianą podłogę; stukot wydawał się odbijać echem
w ciasnym pomieszczeniu.
— Nigdy nie
jesteś pewien, Walker — powiedziała rozbawiona, przerzucając kolejną stronę w
trzymanej przez siebie gazecie. — Nigdy nie jesteś pewien.
W gabinecie
zapadła cisza. Tykanie ściennego zegara wydawało się wyznaczać rytm cichej
muzyce kartek. Szelest przypominał szum morskiej fali, dobijającej się do
brzegu, obmywającej miękki piasek, by zaraz potem wycofać się, jakby to była
tylko zabawa, gonitwa dwóch dzieci. Warieńka i Walker milczeli; Rosjanka co
jakiś czas zerkała na mężczyznę, ale ten był zbyt pogrążony w pracy, by to
zauważyć. Lubiła patrzeć, jak pochyla się nad aktami, ściąga brwi, szuka czegoś
istotnego. Uważała, że to fascynujące.
Ludzie, tacy jak on, są fascynujący. A ona lubi otaczać się fascynującymi
rzeczami.
— Czemu? —
spytał cicho, tak cicho, że Warwara przez chwilę nie była pewna, czy się nie
przesłyszała. — Czemu? — powtórzył głośniej Walker, zaciskając palce na
kieliszku pełnym wódki.
Dla Warwary
te pytanie było jak cios w twarz, chociaż musiało paść; detektyw, a z pewnością
taki jak Walker, nie mógł pominąć tak istotnej kwestii, nawet, jeżeli chodziło
o kobietę, która ma informacje odnośnie jego syna. Kobieta zamarła na kilka,
dosłownie kilka sekund, tak krótkich, że niedoświadczonemu obserwatorowi z
pewnością by umknęły. Poprawiła kołnierz marynarki.
— „Czemu”? —
powiedziała niefrasobliwie Warieńka, próbując szelmowskim uśmiechem ukryć
prawdziwe emocje. — To chyba… niefortunnie skonstruowane pytanie, prawda? Nie
lepiej spytać: „jak”?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWow, wow, wow. Co ja tutaj widzę. Po pierwsze tematyka po wojenna, po drugie tajemnica, po trzecie intrygujące postaci, a po czwarte niesamowita Autorka Nobobora! No nie wiem czego mi więcej trzeba! :)
OdpowiedzUsuńKobieto, nie wiem nawet jak mam zacząć, ale może na pierwszy ogień rzucę stwierdzenie, że jesteś niesamowicie utalentowana. Posługujesz się ta zwinnie jerzykiem, że mam wrażenie jakby obcowała z bestsellerowym autorem, słowo daję! Do tego te wszystkie opisy, wyważone są idealnie, nie są nużąco długie, ani ogólnikowe. Jestem na prawdę pod wrażeniem Twoich zdolności. W dodatku widzę prawdziwe myślniki! I całkiem nie wymyślne akapity! Jej!
Co do samej historii, to również jestem mile zaskoczona. Nie ukrywam, że weszłam tutaj, by zaprosić Cię do przeczytania mojego opowiadania, ale opis i całość wizualna bloga zachęciła mnie do rzucenia okiem na treść i nie żałuję w najmniejszym stopniu!
Tajemnicze zniknięcie chłopca jest intrygujące. Jestem ciekawa jakie informacje może mieć cudzoziemka, biorąc pod uwagę, że syn Walkera zaginął tyle lat temu... Co tu dużo mówić, całkiem przypadkowo zyskujesz nową czytelniczkę. :) Dodaję Cię do moich ulubionych/polecanych blogów - masz to jak w banku. :)
Śmiem też mieć nadzieję, że zajrzysz do mnie i przeczytasz chociaż dwa pierwsze rozdziały (szczerze mówiąc pierwszy nie wnosi zbyt wiele do całości i może wydać Ci się zwyczajnie nużący). A nuż Ci się spodoba moja historia, mimo, iż jest tak odmienna od tej Twojej. Czekam niecierpliwie na dokończenie tego rozdziału. Życzę weny i czasu na pisanie :)
Pozdrawiam Xx
OCZY w OGNIU