sobota, 7 marca 2015

0. Zapach śmierci

                W powietrzu unosi się zapach śmierci.
                Czujesz, że nie masz dokąd uciec. W twoim gabinecie siedzi kobieta, ubrana jak zwykła szmata. Na dworze jest zimno, a ona wygląda jakby panował środek gorącego lata; co rusz mocniej otula się futrem z lisa, jedynym okryciem, które ją ociepla. Gdybyś mógł się odezwać, z pewnością byś ją wygonił. Będziesz miał problemy przez tę dziewuchę. Jednak szkopuł tkwi w tym, że nie umiesz wykrztusić słowa. Czujesz tanie perfumy zmieszane z zapachem tytoniu i whiskey. Jesteś pewien, że tak pachnie tylko śmierć.
                Jest styczeń tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego siódmego. Pamiętasz?
                Wskazujesz jej twarde krzesło przed sobą. Siada posłusznie, ukradkiem rozglądając się po twoim gabinecie. Jej wzrok dłużej zatrzymuje się na krzywo zawieszonym zdjęciu twojej byłej żony. Szybka jest roztrzaskana. Od kilku lat zwlekasz ze zdjęciem tej fotografii ze ściany.
                — Ma pani jakieś imię? — pytasz po długiej chwili milczenia. Kobieta potrząsa głową, jakby wyrwana ze snu.
                — Warwara Siergiejewna  Ivanov — przedstawia się grzecznie z rosyjskim akcentem, składając dłonie na podołku. — Dla pana Warieńka.
                Puszczasz jej uwagę mimo uszu. Wyciągasz niezapełnioną kartę i zapisujesz jej nazwisko.
                — Co panią do mnie sprowadza?
                Rosjanka nie śpieszy się. Wyciąga z torby nową paczkę Marlboro i rozrywa folię. Zauważasz, że papierosy mają czerwone ustniki. Dawno wycofali produkcję szlugów dla kobiet, gdzieś na początku dwudziestego wieku. Skąd ona je wytrzasnęła? Dziwna z niej osoba, doprawdy.
                — Ma pan ognia? — pyta, nachylając się przez biurko. W zębach trzyma peta.  Jej blond włosy łaskoczą cię po twarzy. Nie zwinęła ich w loki, jedynie je poczesała. Zabawne. Sięgasz po zapalniczkę, leżącą nieopodal.
                — Do rzeczy, panno Ivanov — ponaglasz, ale mimo to podpalasz tytoń. Jesteś już trochę zniecierpliwiony.
                Kobieta wraca na miejsce i zaciąga się dymem. Zwleka z odpowiedzią. W końcu jednak przenosi wzrok na ciebie. Masz wrażenie, jakby wierciła ci dziurę w brzuchu.

                — Sześć lat temu zaginął pański syn, czyż nie?

Od autorki: Krótki prolog. Wcześniej pojawił się na pewnym forum w zmienionej wersji (Warieńka, na przykład, miała na imię Rinnelle), jednak regulamin nie pozwalał mi na wszystko, co chciałam zawrzeć w "Przyciąganiu gwiazd".